W dzisiejszych czasach wszyscy pędzimy. Biegniemy od punktu A do B, a przy okazji zahaczamy jeszcze o Ą, bo później może już nie być okazji. Podczas tej gonitwy umykają nam drobne, aczkolwiek istotne szczegóły. Są to korzenie. Nikt nie mówił przecież, że będziemy cały czas biec po asfalcie.
Wbiegliśmy do ciemnego lasu pełnego starych drzew. Niektóre z nich są już martwe, a inne wciąż czerpią siły za pomocą swoich życiodajnych macek.
Czy prosto w tym gąszczu o upadek?
Wystarczy chwila nieuwagi, jedno złe obliczenie, jeden krok w złe miejsce i nagle świat przelatuje nam przed oczami. Ciało zaś opada wprost na ścianę płaczu – Ziemię.
Planetę, która swymi siłami stara się udźwignąć nasz ciężar. Niezliczone stopy ludzkości. My zaś, już nawet boimy się ją czuć. Nosimy buty, fajne trampki, glany, adidasy i tysiące innych dziwności, które stanowią granicę cywilizacji XXI wieku. Mamy buty – jesteśmy cywilizowani.
Zatrzymajmy się jednak na chwilę, na 5 minut, tu w tym miejscu.
Ciemny las, dużo drzew, a my między nimi. Nad nami ich korony, pod nami korzenie. Stoją i żyją. Czyż to nie dziwne? Czy nie zaskakujące jest to, że drzewa mimo milionów lat ewolucji, wciąż stoją? Na pewno nie chodzą, ani nie biegną, a żyją i mają się dobrze. Nie słyszymy ich kłótni. Nikt nigdy nie widział ich wojen. Więc co je łączy, że mimo szmatu czasu wciąż stoją, a mimo różnic, żadne z nich nie ucieka od drugiego?
Mają korzenie. Tuż pod powierzchnią wiją się miliardy żywych nici, które splatają się w przeróżnych formach. Sporą część z nich możemy dostrzec, ale wciąż najwięcej jest dla nas niewidocznych. To właśnie tam w rejonach niedostępnych dla oczu trwa najbardziej intymny festiwal. Dotyk.
Dotykaliście kiedyś człowieka?
Pewnie w biegu często są z tym problemy. Strzelam jednak, że dotykaliście. Co Was z nim połączyło? Co sprawiło, że mogliście go dotknąć? Zapewne było to coś, co obydwoje nosiliście już w sobie. Jakaś myśl, wartość, marzenie, albo cel, który okazał się dla Was nicią porozumienia. Przepływ informacji o tym, kim jesteście i co znaczycie dla siebie i świata.
Czy można zatem rzec, że też mamy korzenie? Mimo pędu życia posiadamy coś z przeszłości, co trwa w nas do tej pory i sprawia, że możemy się zbliżyć do kogoś innego?
Tak, mamy korzenie. Zapuszczaliśmy je przez lata, w czasach kiedy, każdy jeszcze potrafił biec bez butów. W chwili, gdy nad nami rosły zielone drzewa, a ich śmierć jawiła się jako jedna z wielu niemożliwości. Te korzenie łączą nas na początku tylko z rodzicami, by potem gdy pniemy się w górę, sięgały coraz głębiej, dalej i szerzej. Na boki i wszędzie tam, gdzie możemy wyszarpnąć, choć kolejny mały kawałek urodzajnej gleby.
Zdarza się tak, że o nich zapominamy i wtedy zaczynamy pędzić. Wkładamy buty, zaczynamy biec i nie zważamy na korzenie innych. Upadamy. Otwieramy oczy i tuż przed swoimi oczami widzimy je. Czy mogło być tak, że chciały byśmy je dotknęli?